Pierwsze marudzenie: wakacje.
Komentarze: 0
Hej Wszystkim!
Chociaż nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta...
Większość ludzi przeniosło się na Wattpada, a blogowaniem zajęli się dorośli. Jednak mam nadzieję, że jednak ktoś to przeczyta, zainteresuje...
Mniejsza o to.
Ten blog powstał głównie dlatego, abym mogła się wyżalić i, żeby moi znajomi tego nie widzieli.
Kocham to uczucie dzielenia swoich myśli ze światem!
Tak, więc... Przejdźmy do konkretów.
WAKACJE.
Przed oczami od razu pojawia mi się obraz szczęśliwej rodzinki, którzy aktywnie spędzają czas na Ibizie lub w innym egzotycznym miejscu, jak pokazują w reklamach.
Jednak to tak nie wygląda.
Jasne, spędzałam aktywnie czas z rodziną (byłam w Tatrach), ale czy byłam szczęśliwa?
To zasadnicze pytanie.
Ja wiem, że powinnam się cieszyć z tego co mam, ale...
Nic nie mogłam poradzić na to, kiedy trzeciego dnia pobytu w górach, już miałam dosyć i chciałam wracać do domu. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć swoje przyjaciółki, a na myśl, że musiałam zostać tam jeszcze cztery dni, doprowadzała mnie do kompletnego szału.
Marzyłam by posiedzieć w domu, spać pół dnia i nie robić praktycznie nic.
I wiecie co? Śpię przeważnie to południa, a jak wstanę to spędzam cały dzień w piżamie i przed komputerem lub telefonem czytając romanse i zastanawiając się, czemu ja nie mam tak barwnego życia. Chciałabym przeżyć wakacyjną miłość, zrobić coś szalonego z przyjaciółkami, spróbować pobić jakiś rekord... Potrafiłam już w styczniu planować co zrobię, kiedy zacznie się ten upragniony czas w życiu każdego ucznia. Chciałam pójść do każdego opuszczonego domu w lesie, popatrzeć na chłopców pijąc shake'a z Mcdonalda...
Ale siedzę sama i użalam się nad swoim życiem.
Niby piszę codziennie ze znajomymi...lecz to nie to samo, co widzieć się twarzą w twarz, śmiać się zamiast pisać głupie "XD".
To też nie tak, że cały czas siedzę w domu! Czasem uda mi się kogoś wyciągnąć na dwór.
(Czasem, czyli dopiero jakieś trzy razy)
Czemu moje życie nie może być takie, jak wszystkich książkowych bohaterek?
Dziewczyna spotyka chłopaka w jakimś przypadkowym miejscu.
Ich spojrzenia się krzyżują, a dziewczyna czuje motylki w brzuchu.
Oczywiście to on do niej zagaduje i razem idą na kawę czy na spacer...
No niestety moi drodzy, tak to nie wygląda.
Najczęściej tygodniami walczymy ze swoją wewnętrzną blokadą, żeby powiedzieć chociaż ciche "cześć".
A potem... Hm, robi się ciekawie i boleśnie zarazem.
Przeżyłam kilkanaście historii miłosnych i żadna nie skończyła się szczęśliwie.
Chociaż może to ja nie mam racji?
Może to wszystko wygląda inaczej?
Chętnie podyskutuję ;)
Maruda
Dodaj komentarz